wtorek, 19 stycznia 2016

Spóźnionego... najlepszego!



Czas mnie goni, kurczę nie zdążę, nie wyrobię się! No nie dam rady! Tyle rzeczy na raz, a doba taka krótka. Ale jest przecież multitasking. Dam radę, prawda? Prawda? Cóż, nie, nie prawda. Nie dałam... Nie udało mi się otworzyć bloga wraz z pierwszym stycznia, tak, jak chciałam, tak, jak to sobie planowałam. Na początku uwierało mnie to, ale postanowiłam zignorować to uczucie - no dobra, i tak nie pozostawało mi nic innego - i otworzyć bloga w innym terminie. Na przykład - osiemnastego. To znaczy wczoraj. Jeśli to jakże huczne otwarcie przeszło Ci niezauważalnie koło nosa, to zachęcam Cię do nadrobienia zaległości. Jeśli jesteś jeszcze na bieżąco, to zapraszam do lektury wpisu dzisiejszego. Wpisu, w którym to z kolei ja nadrabiam swoje zaległości... ;)

Nawet nie miałam kiedy podsumować minionego roku. A z uśmiechem na twarzy, łzą wzruszenia w oku i z ręką na sercu, uczciwie przyznaję - 2015 był najlepszym i najpiękniejszym rokiem całego mojego życia. Poważnie.

Co takiego się działo, że wpłynęło na taką, a nie inną opinię? Oj działo się, działo, wiele się działo. Były to sprawy ogromne, ale i był to też ogrom drobiazgów i różnych małych rzeczy. To wszystko w końcowym rozliczeniu sprawiło, że było mi naprawdę niesamowicie przykro, że rok ten dobiega (dobiegł) końca. Ale hej, od czego są zdjęcia? Od czego są wspomnienia? Przeżyj ze mną to raz jeszcze! ;) 

Rok 2015 zacząć się miał w Berlinie. Nie zaczął. Spędziłam go przed telewizorem, oglądając transmisję z Berlina. Kilo tchórzostwa i pół kilo grypy takie dają efekty. Ehh. I jeszcze ta sylwestrowa fejsbukowa zmiana statusu Pana P., świadcząca o jego wejściu w związek z niejaką panną O. Ehh raz jeszcze...

Ale i tak uważam, że 2015 zaczął się dobrze, mimo wszystko. Pysznym jedzeniem, piękną zimą, zdaną za pierwszym podejściem sesją.








Ale no dobra... nie da się ukryć, że to marzec zadecydował o całym moim szczęściu. Najszczęśliwszy, najpiękniejszy i w ogóle najwspanialszy dzień całego mojego życia. ;) Odbiło się to na mnie niesamowicie i trzyma mnie do tej pory. To bez wątpienia była najlepsza "inwestycja" i najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek w życiu podjęłam. Poznałam świetnych ludzi, spełniłam swoje największe marzenie. Uwierzyłam. Zmieniłam się. Zaczęłam być szczęśliwa. I będę mieć piękne wspomnienia. Dziękuję. Naprawdę, za nic nie jestem tak swemu losowi wdzięczna, jak za ten cudowny dzień. :)



Co tam było dalej? Nie, nie znudziłam się piłką, wciąż mnie to interesuje, wciąż wiem, co to jest spalony. Ale, żeby nie było, jakieś "kulturalniejsze" wyjścia też miały miejsce, a to spotkanko ze znajomymi, a to spacer, a to teatr. Szkoda tylko, że to wszystko już nie tym samym pierwszorocznym składem, szkoda, że pierwszoroczny skład znalazł sobie nowy skład, ale cóż... Mówi się trudno, my też ogarnęliśmy nowe towarzystwo. Było raczej miło w każdym razie. ;)



Potem znowu zdana w całości sesja i wakacje! Rozpoczęte wycieczką do Kielc. :) Tak, znów mi szczęście dopisało i do tej pory ciężko mi w to uwierzyć - wylosowali mnie, wylosowali, wylosowali! :D Hm, chyba pierwszy raz w życiu wygrałam jakiekolwiek bilety na cokolwiek. I - jak to ja - do samego końca bałam się, że to jednak jest jakaś ściema, że wcale mnie na tej liście nie będzie, że wyszłam na głupka. Nie, nie wyszłam, na szczęście :D



To był czerwiec. W lipcu natomiast przez zupełny przypadek poznałam wspaniałego człowieka, z którym jestem po dziś dzień. Wiele interesujących, długich rozmów za nami, wiele niesamowitych, spędzonych razem chwil również - w większości "nieudokumentowanych" żadnymi zdjęciami, ale jakieś skrawki naszej wspólnej rzeczywistości jednak się znajdą. ;)



Tak to był zdecydowanie dobry czas. Dobry rok. Najlepszy rok. Rok pod znakiem Warszawy, można by rzec. No i czyż można go było pożegnać gdzieś indziej, niż właśnie w Warszawie? ;) Zdjęcia z marca, tym razem fotografowanie czegokolwiek nawet nie przyszło mi to do głowy. Bo wiecie, czasem też tak trochę mam, że wolę dany moment po prostu przeżyć. A nie skupiać się na tym, czy mi światło dobrze pada i czy zdjęcie przypadkiem nie wyjdzie niewyraźne. ;)



W każdym razie - ponownie, jedno wielkie, szczere i serdeczne DZIĘKUJĘ, drogi 2015 roku za to, jaki byłeś dla mnie wspaniały! Wiadomo, były i słabsze chwile, nie powiem, że nie. Ale generalny bilans "zysków i strat" zdecydowanie opowiada się za zyskami :) Drogi 2016, proszę bądź chociaż tak samo dobry, jak Twój poprzednik. Możesz być lepszy, nie mam absolutnie nic przeciwko. Ale bądź dla mnie co najmniej tak 
dobry, jak był 2015! :)



A jak było u Was? Dobrze wspominacie miniony rok? Czy może wolicie o nim jednak zapomnieć? Dajcie znać w komentarzach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć! Bardzo mi miło, że poświęciłeś swój czas na przeczytanie tego, co miałam do powiedzenia. Chętnie odwdzięczę się i przeczytam, co do powiedzenia masz Ty :) Skoro i tak już tu jesteś, to zostaw po sobie tych kilka słów, dzięki czemu i ja będę mogła trafić do Ciebie. Do następnego czytania, pozdrawiam i życzę miłego dnia! ;)