niedziela, 6 marca 2016

Czas na relaks #7


Hej, hej :) Co ponarzekałam to moje, ale już - podniosłam się, otrzepałam się, pełznę sobie dalej. Nie jest idealnie, nie na każdej płaszczyźnie jest dobrze. Ale robię swoje, nie poddaję się i to jest najważniejsze. Nie zrezygnuję ze swoich przekonań, ze swoich celów. Będę walczyć. Walczyć o siebie. Nikt inny życia za mnie nie przeżyje. Nikt inny szczęśliwy za mnie nie będzie. Muszę sama o to zadbać. Zadbać o siebie, o swój rozwój, o swoje życie. I właśnie to robię. I nawet z uśmiechem na ustach :)


- Mała zmiana nastawienia, a tak dużo dała. Okej, nadal nie lubię swoich studiów, nadal nie jestem z siebie zadowolona, ale.. jakoś tak zrobiło się odrobinę sympatyczniej, nawet mniej narzekam. Wniosek nasuwa się jeden - idę w dobrym kierunku :)

- Dobre zakupy nie są złe, zwłaszcza, jeśli zbawiennie działają na humor, a i przy okazji nie obciążają jakoś wybitnie portfela :D Pośród moich postanowień znalazł się punkt, w którym to zamierzam popracować lekko nad swoją szafą, a konkretniej - rozszerzyć sukienkowy wybór. Taak, kupiłam sobie sukienkę. :) Standardowo czarną, umiarkowanie krótką, ze śliczną koronką. Już nie mogę się doczekać, aż nadarzy się okazja, by ją na siebie założyć! :D

- Cały tydzień generalnie minął mi w miarę bezboleśnie, oby tylko tak dalej :) Co tam się działo? Niby niewiele... We wtorek bardzo miłe spotkanie z M., kontynuacja naszego małego wyzwania filmowego, "planszówkowy" wieczór. Tym razem nie było przegranych :D



- Na uczelni względny spokój, chociaż czasem można się porządnie  wynudzić. A że w ramach projektu #100happydays codziennie wrzucam na swojego Instagrama jakieś drobne, miłe chwile, to i chwila nudy znalazła swoje miejsce..



Idź na malarstwo niemieckie i niemiecką muzykę renesansową, mówili. Będzie fajnie, mówili. Taaak nudno, że trzeba się zająć czymś innym, czymś sensownym :D I nie, wcale nie mam żadnej obsesji na jakimkolwiek dietetycznym punkcie... ;p


- Poza tym spróbowałam relaksu z kolorowankami antystresowymi, przeprowadziłam małe kuchenne eksperymenty, a weekend zarezerwowałam sobie znowu dla M. - spacer, mecz, kolacja w domowym zaciszu, film. Tacy nudni jesteśmy :D <3





Czekoladowe pierogi... Pyyyyycha!

- No i to w sumie chyba tyle z tych "ważniejszych" rzeczy. Może dla osób "z zewnątrz" odrobinę nudno, ale mi ten stan rzeczy jak najbardziej w tym momencie odpowiada. Jest dobrze :)


  Edit :

- Weekend przeszedł moje najśmielsze oczekiwania *-* Co prawda, rozpoczął się od małej, dosyć niefortunnej wymiany zdań, jednak później było lepiej, zdecydowanie lepiej :) No bo cóż - przyjemna wiosenna pogoda i dłuuugi spacer, częściowo "pierwszymi śladami", zakończony wyprawą po wino zdecydowanie nie sprzyja konfliktom :)

- Mecz mnie lekko rozczarował, ale już wolę remis niż porażkę :D Podział punktów jestem w stanie zaakceptować, ze stratą byłoby już gorzej.

- Po sportowym wieczorze przyszedł czas na kolację - taak, przygotowaną własnoręcznie, w całości samodzielnie, przeze mnie. Jak zwykle do tematu podeszłam ambitnie :D No nic nie poradzę, po prostu kocham tego człowieka. Jestem w stanie przesiedzieć dla niego tych kilka godzin w kuchni. Długich godzin. Bardzo długich godzin... ;) To pozytywne zaskoczenie, ten uśmiech, ta radość... Warto :)

 

 

 

 

 

- Tym bardziej, że drugiej stronie zachciało się rewanżu... Uważam, że wymiana typu "skoro Ty robiłaś kolację, to ja robię obiad" jest jak najbardziej uczciwa :D Nie, wcale nie jestem na diecie... Ale ćśśśś, cheatmeal na diecie to ważna, a nawet potrzebna rzecz!

 

 

 

 

- Niedzielne popołudnie spędzić mieliśmy przy kremowym piwie i prawie bezgłowym serniku  w "Dziórawym kotle", wzorowanym jak sama nazwa wskazuje na potterowskie klimaty - jednak zanim się tam udaliśmy, przejrzeliśmy jeszcze opinie i cóż.. Nie wypadły one najlepiej, co lekko nas zniechęciło... Nakręciliśmy się na tę knajpkę i przykro byłoby się rozczarować. Z racji tychże właśnie opinii, drobnej kontuzji M. oraz mojego lekkiego przeziębienia, postanowiliśmy odpuścić i pozostać w czterech kątach. A do knajpki i tak mam zajrzeć w tym tygodniu z koleżanką, więc zobaczę, czy jest to warte zachodu. Jeśli będzie, to i z M. w końcu się tam wybiorę. Muszę na własne oczy się przekonać, ile to miejsce traci przy bliższym poznaniu.. Bo marketing mają świetny, brzmi to intrygująco, no ale.. Ja tam dam "Dziórawemu" szansę :)

- Popołudnie zatem upłynęło nam w towarzystwie Jengi tradycyjnej wymiennie z Jengą Tetris - obawiam się, że grając w to byliśmy gorsi niż sąsiad z wiertarką w sobotę o szóstej rano albo niż robotnik z młotem pneumatycznym tuż pod oknem.. :D Na szczęście sąsiedzi ze skargą nie zawitali, widać cierpliwi, wyrozumiali ludzie.. :D Kontynuując, w towarzystwie Eurobiznesu - M. został bankrutem, nie znałam dla niego litości :D Oraz w towarzystwie Listu miłosnego - jest to prosta, ale naprawdę bardzo sympatyczna gra, w sam raz właśnie dla dwóch osób :) 





- Na zakończenie dnia, tradycyjnie już, padło na film. Nie wiem, jak to się stało, ale aż do tej pory nie oglądaliśmy wspólnie żadnego polskiego filmu. Czas zatem najwyższy był, by to nadrobić. A że żadne z nas nie widziało "Bogów", to ten właśnie tytuł zagościł na naszym ekranie. Faktycznie dobry. Znajomi mieli rację. Nie wiem, czemu ich wcześniej nie słuchałam.


Filmy, jakie obejrzałam w tym tygodniu:

- Nasze matki, nasi ojcowie, cz. II
- Nasze matki, nasi ojcowie, cz. III
- Bogowie

6 komentarzy:

  1. Ua te hinduskie motywy to supersprawa, przydałoby mi się na lekcjach. Wow dość oryginalny ten Twój kierunek studiów. Dobrze, że się ogarnęłaś i idziesz do przodu :). Miłych chwil z M. Ci życzę :)). PS: Ja też teraz ogarniam szafę i póki co kupiłam jedną rzecz haha oj ^^.
    Pozdrawiam!
    I zapraszam do mnie na nowy post, będzie mi miło, gdy przeczytasz i skomentujesz :)). www.aleksandraczaja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studiuję germanistykę, a to malarstwo i renesansowa muzyka to jedne z zajęć, tak zwane opcje, które sami wybieraliśmy. No okej, niby jest luźno, nie ma dużo nauki, wykładowca jest sympatyczny, oglądamy obrazy i słuchamy muzyki.. No ale prawda jest taka, że jest to niesamowicie nudne.. ;) Dziękuję! :) Dobra i jedna rzecz, od czegoś przecież trzeba zacząć! :D
      Również pozdrawiam i zaraz wpadam zajrzeć, co słychać u Ciebie :)

      Usuń
  2. taka swojska pizze to bym zjadla! <3
    Rozumiem, że rzucasz malarstwo i powiekszasz nasze grono? Chodz do nas - jest super :D serio!
    Kanapeczki cudowne, ale i tą sałateczkę chętnie bym zjadla :D co do kolorowanek, ostatnio w biedrze dorwalam - kolorowanie jest fajne! buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra pizza nie jest zła, byle nie za często! :D
      Na szczęście nie jest to malarstwo samo w sobie, to tylko jedne z zajęć na germanistyce - na której swoją drogą siedzę już trzeci rok i tylko marzę, by zakończyć już tę "przygodę". Przyznam, że coraz poważniej się zastanawiam, czy może jednak nie pójść w inną stronę.. ;)
      Sałatka pyszna, polecam! Zwłaszcza, że przy okazji chyba można uznać ją za zdrową, no i kalorycznie źle też nie wypada :D Majonezu brak, zrobiona na bazie jogurtu :)
      W biedronkową kolorowankę też się zaopatrzyłam, będzie co robić na nudnych wykładach.. :D

      Usuń
  3. Genialny post, widać, że jesteś bardzo kreatywną osobą. Tą pizze to bym Ci z chęcią zjadł :D http://mylifeismyonlylove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Bardzo mi miło, że poświęciłeś swój czas na przeczytanie tego, co miałam do powiedzenia. Chętnie odwdzięczę się i przeczytam, co do powiedzenia masz Ty :) Skoro i tak już tu jesteś, to zostaw po sobie tych kilka słów, dzięki czemu i ja będę mogła trafić do Ciebie. Do następnego czytania, pozdrawiam i życzę miłego dnia! ;)