Jak wielu nie rozumie moich zachwytów jesienno-zimową aurą, tak ja kompletnie nie rozumiem tych wszystkich zachwytów wiosną. Jestem dzieckiem gór, śniegu i zimy, wiosna mogłaby dla mnie nie istnieć. Byłoby idealnie... ;)
Od wielu, wielu lat przejawiam irytację wiosną. Och jej, wszystko się budzi do życia! Wszystko jest takie piękne, kolorowe, zielone! Słońce świeci! Ptaszki śpiewają! Aż chce się żyć! No chyba nie...
Wiosna budzi do życia, ale jak widać - z drobnymi wyjątkami. Takim już jestem wyrzutkiem społecznym, że ja żyję jesienią i zimą. Wtedy chodzę szczęśliwa, uśmiechnięta, mam najwięcej energii i żadnych depresyjnych wahań nastrojów. Podczas, gdy otoczenie zmaga się z jesienną chandrą, ja czuję, że żyję. Zupełnie inaczej ma się sprawa wiosną - chowam się do skorupy, moim mottem staje się "byle przetrwać" i wcale bym się nie obraziła na jakiś hm.. sen wiosenny.
Nie potrafię na wiosnę się odnaleźć, czuję się źle, czuję się zagubiona, niepewna, pokonana. Zdrowie nawala, humor ciągle się waha, chodzę wściekła jak osa, albo nieziemsko smutna. Bez powodu. A nie, przepraszam, jest powód. Bo wiosna.
Te wszystkie negatywne emocje, stres, przemęczenie, osłabienie... to typowe oznaki przesilenia wiosennego. Promienie słoneczne i wysokie temperatury mi wcale nie pomagają przetrwać ten okropny czas. Dokuczają mi zawroty głowy, osłabiona koncentracja, senność, podirytowanie, ogólna drażliwość... Marzec, kwiecień, maj to zdecydowanie najgorsze dla mnie miesiące. Tyle u mnie trwa to całe nieszczęsne przesilenie wiosenne...
Ewentualnie można to jeszcze określić depresją sezonową. I choć z reguły występuje w wersji jesienno-zimowej, to zdarza się także i na przełomie zima-wiosna. Czyli tak jakby u mnie.
Teraz, kiedy już chociaż wiem jak nazwać to coś, co mi "jest", może prościej mi będzie się z tym uporać. No w końcu jeszcze tylko jakieś dwa miesiące. A za rok od nowa.
Ja jeszcze kiedyś zamieszkam gdzieś, gdzie typowej wiosny, że wiosny nie ma. W tym widzę dla siebie jedyny ratunek. :p
Ja nie lubię lata, bo jest za gorąco, ale wiosna jest ok :) Zimę też w miarę lubię, choć jak jest wielki mróz to jest średnio, ale i tak lepiej niż upał.
OdpowiedzUsuńja ją lubie, ale te wszystkie braki witamin, lenienie się włosów i więcej kaszlu, kataru i migren ahh :x
OdpowiedzUsuńJa mam kompletnie zupełnie na odwrót. Już z początkiem jesieni czuję się kiepsko bo wiem że zbliża się moja najmniej ulubiona pora roku- zima. Gdy jest zimno opuszcza mnie energia. Nie mam też ani siły ani chęci do działania, cokolwiek nie chciałabym zrobić, ogranicza mnie puchata kurtka którą muszę na siebie założyć. Robi się szybko ciemno, więc i mój dzień jest krótszy a im krótszy dzień, tym mniej jestem w stanie zrobić. No i wzmożony apetyt, na zimę zawsze tyję i zaokrąglam się. Wiosna- pomimo tego że zawsze podczas niej choruję, wprowadza mnie w zadowolenie bo zbliża się moje ukochane lato. Latem jest więcej pracy, mam pełno zajęć, więcej energii, więcej mi się chce, dzień jest dłuży i co najważniejsze, zawsze w lecie chudnę. Przez upał nie mam apetytu a każdy mój dzień jest aktywny wiec gubię kalorię :) Każdy z nas jest inny, trzeba uszanować to że każdy lubi coś innego :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko myszko :*
W takim razie należę do grona osób, które nie mogą Ciebie zrozumieć - wiosna jest piękna i nie umywa się do jesieni i zimy! :P
OdpowiedzUsuńJa akurat wiosnę kocham, urodziłam się w kwietniu. W marcu i kwietniu urodziłam też córki. Ale potrafię zrozumieć takie osoby jak ty. W pracy mam koleżankę która w trzaskający mróz czuje się najlepiej. Każdej zimy życzę jej dużych mrozów. I choć sama wtedy najchętniej nie wyszłabym z domu to na szczęście polska pogoda jest tak skonsturowana że dla każdego ma coś pozytywnego.:)) ps. u większości matek zachwyty są jeszcze z innego powodu po wiośnie przychodzi okres kiedy choroby pojawiają się rzadziej. jesienią znów sezon sie rozpoczyna:P Pozdrawiam:P
OdpowiedzUsuńJa nie odczuwam wiosny, czuje się jakby było lato....
OdpowiedzUsuńhttp://julietguliet.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga:)
hehe jakbym słyszała mojego tatę :D W sumie to nic mnie nie dziwi bo ja lubię wiosnę ale nie przepadam za tym "życiem pełną parą wszystkich dookoła". Ja tam też lubię jesień i zimę, w sumie to lubię każdą porę roku bo w każdej można robić coś innego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam♥
http://liveivette.blogspot.com/
Ja wiosnę uwielbiam, to moja ulubiona pora roku :)
OdpowiedzUsuńOjej, aż tak źle jest? Ja wiosnę uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńMy kochamy lato :) Lecz wiosna jest też fajna :) Obserwujemy http://agssymi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńco człowiek to obyczaj :) ja na wiosnę czekam z utęsknieniem [mam wrażenie, że ma to coś wspólnego z datą, kiedy się urodziliśmy - ja jestem wiosenna i kocham wiosnę, z kolei mój chłopak jest jesienny i wtedy czuje się najlepiej - przypadek? ;)]. i tu nawet nie chodzi o ptaszki i kwiatki. w moim przypadku wyczuwam wiosnę w powietrzu, ma wtedy bardzo specyficzny zapach, który uwielbiam. no i można w końcu wyjść na dwór bez miliona warstw ubrań, co w przypadku takiego zmarzlucha tak ja, nie pozostaje bez echa ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło,
Ania z kraina-bezsennosci.blog.pl
Ja też nienawidzę wiosny i lata , tracę motywację i energię, i pojawia się smutek, nie rozumiem tego
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem Szarlotka. Też nie lubię wiosny, a o lecie, to nawet boję się pomyśleć. Jesienią i zimą mam więcej energii niż wiosną. Lubię jak szybko robi się ciemno. Długie wieczory też mają swój urok. Wtedy najlepiej mi się biega. No i mróz !!! Jestem morsem.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama, też nie znoszę wiosny. Rozdrażnienie, senność, depresja
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie. Tez nie lubię wiosny.
OdpowiedzUsuń