Niemiec. Prozaik, poeta, eseista, o pacyfistycznych poglądach. Okazjonalnie rysownik i malarz. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946. Najsławniejsza powieść. Hermann Hesse. Steppenwolf. Cóż, ostatecznie można przeczytać. Zwłaszcza, jeżeli jest to obowiązkową lekturą ;-)
Tytuł: Der Steppenwolf (Wilk stepowy)
Autor: Hermann Hesse
Wydawnictwo: Suhrkamp
Rok wydania: 1794
Liczba stron: 288
Taka trochę abstrakcja, takie trochę zaburzenia, taka trochę psychologia. Takie trochę moje klimaty. Przesiedziałam nad tym dwa wieczory, przebrnęłam, zmęczyłam, przybywam z wiedzą. Lub czymś podobnym.
Nie, niestety, nie jestem pobożna, ale niegdyś byłam i kiedyś znów będę. Dziś nie ma czasu na pobożność.
Aaalee... Nauczyłam się nowego terminu! Tak, tak, pamiętam, by w każdej sytuacji znaleźć chociaż jedną pozytywną stronę. Znalazłam więc i tu. Mogę być z siebie dumna - w przymusowym czytaniu lektury znalazłam dobre elementy. Mianowicie, poszerzenie słownictwa.
Eskapizm. Niby gdzieś tam się słyszało, wiedziało, ale tak naprawdę nie interesowało i nie zwracało uwagi. Aż do momentu rozpoczęcia lektury. Cóż rozumiemy pod owym pojęciem? Nic wielkiego. Ucieczkę od problemów związanych z życiem społecznym, codziennością i rzeczywistością w świat iluzji i wyobrażeń. W literaturze jest to oderwanie tekstu dzieła od realiów.
Nie szkoda niczego co minęło, szkoda tylko tego, co jest teraz i dzisiaj, szkoda tych godzin i dni, które traciłem, które tylko cierpliwie znosiłem, które nie przynosiły ani darów, ani wstrząsów.
Fikcja literacka, powieść, egzystencjalizm, autobiografia, fantastyka. Tak wskazuje Wikipedia. I w sumie nie kłamie. Tych kilka haseł dobrze określa, z czym mamy na stronach Wilka do czynienia. Podpiąć go możemy pod coś w rodzaju psychoanalitycznej przygody lub tak zwanego Bildungsroman. Ten dziwny gatunek powstał w czasie oświecenia w Niemczech. Autor ma tu pole do popisu i okazję do przedstawienia psychologicznego, moralnego i społecznego kształtowania się osobowości głównego, z reguły młodego, bohatera.
Bohaterów specjalnie wielu nie ma. Co nie znaczy, że nie ma chaosu. Albo to po prostu ja myślę innymi schematami i jedyne do czego jestem w omawianym kontekście zdolna, to uniesienie brwi. No, w porywach jakieś prychnięcie. Przeczuwam, że raczej nacechowane negatywnie. Pogardliwe. Nie, nie podoba mi się. Nie widzę sensu. To nie dla mnie. Nie ta mentalność. Czy coś. Ale nagłówek był taki zachęcający. Wstęp mieli tylko obłąkani. To weszłam.
Ranek był dla niego złą porą dnia, której się lękał i która nigdy nie przynosiła mu nic dobrego. Rankiem nigdy naprawdę nie cieszył się życiem, nigdy w godzinach przedpołudniowych nie uczynił niczego dobrego, nie miewał dobrych pomysłów, nie umiał ani sobie, ani innym sprawić przyjemności.
Główną postacią jest, w świecie tym niepojętym i nieogarniętym przez mój mały rozumek, niejaki Harry Haller. Stepowy wilk - jak nazywają go inni, jak nazywa on samego siebie. Do pary ma Herminę. Łamaną przez Hermana. Takie dwa w jednym, czemu nie, wszystkie chwyty dozwolone, nie wykluczamy niczego. Na co komu jakiekolwiek ograniczenia.
Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Jest zimna, o tak, ale jest też cicha, cudownie cicha i wielka, jak zimne, ciche przestworza, po których wirują gwiazdy.
Ale Harry, Harry. Półczłowiek, w zasadzie. Samotnik. Oderwany od rzeczywistości. Wyobcowany. Zdesperowany. Nie potrafiący się odnaleźć. Outsider. Nie mogący - i chyba też tak naprawdę niechcący - nawiązać kontaktu z kimkolwiek. A już zwłaszcza z kobietami. Nie rozumiejący świata. Niedoszły samobójca.
Drugą cechą było to, że należał do samobójców. Tu trzeba wyjaśnić, że błędem jest nazywanie samobójcami tylko tych, którzy rzeczywiście odbierają sobie życie. Między nimi wielu jest takich, którzy w pewnym sensie stają się samobójcami tylko przez przypadek, a chęć targnięcia się na życie wcale nie musi tkwić w ich psychice.
Przynajmniej na początku. Bo pod wpływem spotkanej przypadkowo kobiety zmienia się, przeżywa nawet romans, uczy się tańczyć, wybiera się na bal kostiumowy. Żyje. Chyba. Przez moment. Balansuje na wszelkich możliwych granicach.
Każda epoka, każda kultura, każdy obyczaj i tradycja mają swój styl, swoją specyfikę, swoje subtelności i ostrości, uroki i okrucieństwa, każda epoka uważa pewne niedomogi za oczywiste, a inne zło znosi cierpliwie. Prawdziwym cierpieniem, piekłem staje się życie ludzkie tylko tam, gdzie krzyżują się dwie epoki, dwie kultury i religie. Gdyby człowiek antyku musiał żyć w średniowieczu, zginąłby marnie, podobnie jak zginąłby dzikus w naszej cywilizacji. Bywają okresy, w których całe pokolenie dostaje się miedzy dwie epoki, miedzy dwa style życia tak, że zatraca ono wszelką naturalność, wszelki obyczaj, wszelkie poczucie bezpieczeństwa i niewinności.
W końcu trafia do Magicznego Teatru. Spotyka tam różne wcielenia samego siebie, doprowadza do końca historię z Herminą. Łamaną przez Hermana. Rozmawia z Mozartem. Poznaje inny punkt widzenia. Dociera do pewnych prawd.
Niewątpliwie odgadł pan już dawno, że przezwyciężenie czasu, wyzwolenie od rzeczywistości i cała pańska tęsknota, jakkolwiek by ją pan nazwał, nie oznacza niczego innego jak pragnienie pozbycia się pańskiej tak zwanej osobowości. Jest ona bowiem tym więzieniem, w którym pan tkwi.
Okej, ale tak w zasadzie o co w tym wszystkim chodzi? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. No na pewno jest to opowieść o samotności, o pogubieniu się, o zabłądzeniu w zawiłościach rzeczywistości. O skupieniu zainteresowań na odkrywaniu samego siebie. O dążeniu do wolności. O formowaniu i kreowaniu swojego własnego, plastycznego świata, balansującego na skraju jawy i snu.
Poruszony zostaje temat wielości postaci w każdym człowieku i ogólnie egzystencja. Temat poszukiwania własnej drogi. A żeby nie było zbyt ponuro, to nie brakuje także i złożoności natury śmiechu. Bo Harry nie potrafił się cieszyć. Z niczego.
Nie mamy nikogo, kto by nas prowadził, naszym jedynym przewodnikiem jest nostalgia.
W ogólnym uproszczeniu mamy tutaj do czynienia z konfliktem pomiędzy wewnętrznymi istotami, pomiędzy naturami - pomiędzy wilkiem a człowiekiem. Momentami ciężko odnaleźć się w sytuacji. Atmosfera waha się pomiędzy tragiczną powagą, a ironią i zabawą. Nie brakuje obrazów surrealistycznych, fantastycznych scen i scenerii, sennych majaków, urojeń czy chociażby prostych zmian stylów, zmian narracji. Jest dziwnie. Trans. Dzieje się.
Jeśli na tych kartkach niekiedy daję wyraz swej pogardzie wobec ludzi albo ich wyszydzam, to nie należy sądzić, że chciałbym ich obarczyć winą, oskarżyć i innych uczynić odpowiedzialnymi za moją osobistą biedę.
Motywy, symbole, symbole, motywy. Yin i Yang, filozofie buddyjskie, indyjskie, religie hinduskie. Trochę Nietzsche. Goethe z Mozartem na dokładkę. Wpływy różne i liczne jak widać. Było się czym inspirować.
Swoją drogą, to czytałam też Siddharthę. Klimat nieco podobny w sumie. Coś z człowiekiem było zdecydowanie nie tak, oj było. Żeby nie zapomnieć - no jest dziwnie. Literatura przyjmie jednak wszystko. Jeszcze nagrodę wręczy. Nieważne. Zresztą...
Również i taki człowiek, który nie ma w sobie wilka, nie musi być dzięki temu szczęśliwy.
Jakieś wnioski? Człowiek jednostką jest zbyt złożoną i skomplikowaną, by dążyć zaledwie do jednego celu. Wypada mieć otwarty umysł i nie wolno niczego przyjmować za pewnik.
Myślę jednak, że w książce każdy zobaczy coś innego. Powszechnie wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kwestia perspektywy. Dobra, nie potrafię jednoznacznie określić swojego stanowiska wobec powieści.
Zaznajomienie się z lekturą nie zaszkodzi, ale nie uważam, by było specjalnie niezbędne do egzystowania w dzisiejszym świecie.
Zachwycić się tą książką mogą osoby, które mają w sobie cząstkę wilczej duszy, cząstkę schizofrenicznego umysłu Harry'ego Hallera.
Taa.. Czyli co? Czyli ze mną wszystko w porządku? Uff, co za ulga już się zaczynałam bać. No albo po prostu nie potrafię docenić ambitnej literatury. Możliwe, że do książki trzeba po prostu dojrzeć. Może to jeszcze nie mój czas. Może nie rozumiem. Może unoszę brwi. A myślałam, że lektura będzie czystą przyjemnością. Myślałam, że nadaje się dla jednostki takiej jak ja - idealnie. No ale niech będzie - to w końcu nie dla każdego. To tylko dla obłąkanych. Pomyliłam się.
Ma pan żyć i nauczyć się śmiechu. Musi pan nauczyć się słuchać tej przeklętej radiowej muzyki życia, wielbić ją, śmiać się z jej niepotrzebnej wrzawy. Koniec, więcej się od pana nie żąda.
Ciekawe i nie tylko dla obłąkanych hihi :D
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko czytam książki, ale może ta by mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńStepowy wilk - mmm brzmi tajemniczo :D Surrealistyczne obrazy, egzystencjalizm, dążenie do wolności, wilk i człowiek, walka z samym sobą hmm... Ogólnie lubię tego typu książki. Aż się trudno przyznać, ale nigdy nie słyszałam o Hermannie Hesse. Jak piszesz dostał Nobla, więc z góry zakładam, że dobrze raczej pisze :d No i ta recenzja zachęca mnie w sumie do przeczytania. :D
OdpowiedzUsuńTeż musiałam to czytać na studiach. Tak z perspektywy czasu, w sumie nie była to najgorsza książka, którą miałam przeczytać. Powiedziałabym, że jedna z ciekawszych zaraz po "Przemianie" Kafki. ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy ? :)
http://bedifferent-ania.blogspot.com/
Czytałam tę książkę, ale już dawno temu, chyba w czasach liceum :-) Nie pamiętam za bardzo, jakie były moje odczucia tuż po jej lekturze. Chyba mi się podobała, bo wciąż tytuł i autora doskonale kojarzę ;-)
OdpowiedzUsuńObserwuje :)
OdpowiedzUsuńTeż nie słyszałam o książce ale perspektywa znalezienia zawsze pozytywów, choćby małych do mnie przemawia:))
OdpowiedzUsuńwww.kobietawielozadaniowa.blogspot.com
Fajny wpis! super nagłowek!
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o tej książce, ale te pozytywne nawet malutkie rzeczy do mnie przemawiaja ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i obserwuje! <3
frydrychmartyna.blogspot.com
Nie słyszałem o tej książce :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis !
MÓJ BLOG:)
No dobrze - przyznaję się bez bicia: nie doczytałam do końca. Nie dlatego, że mnie nie zainteresowało - po prostu ciężko się w pracy skupić. Wrócę doczytać do końca - oczywiście. Pozdrawiam ciepło i prawie już świątecznie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale ja i tak czytam ich bardzo mało, także to nic dziwnego, haha :)
OdpowiedzUsuńolaablogg.blogspot.com
Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale wydaje sie być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Angelikabien.blogspot.com
Pierwsze słyszę, ale postaram się przeczytać, pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://xemijlyx.blogspot.com/
Eskapizm... Ciekawa nazwa. Idealnie do mnie pasuje. Myślę, że od teraz często będę używać tego zwrotu. :)
OdpowiedzUsuńpauuls.blogspot.com
Nigdy nie słyszałam, ale może warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
http://my-stf.blogspot.com/2016/03/hand-sanitizer.html
co prawda psychologia to coś w co dopiero się zagłębiam (okazało się że dzięki niej żyje się szczęśliwiej, więc spróbowałem) ale już zacząłem chcieć to przeczytać. :) wpadnij do mnie, może skusisz się na konkurs dla ambitniejszych od reszty blogerów https://waszcziblog.wordpress.com/2016/03/18/konkurs/
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce , fajny wpis ;) zapraszam do mnie może wspolna obs? jeśli tak zacznij i daj znac ;) http://claudiaslomiana.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałem o tej książce!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :)
Po Twoim opisie czuję się zobligowana do przeczytania tej książki, brzmi super ciekawie. Cudowny blog, na pewno tutaj wpadnę, piszesz w świetny sposób.
OdpowiedzUsuńhttp://ibatwoman.blogspot.com
O tej książce słyszę po raz pierwszy, ale niezwykle mnie zainteresowała i zdecydowanie muszę ją zakupić ! *.*
OdpowiedzUsuńMój blog - klik!